Podążałem właśnie ścieżką leślną w Regionie Kanto. Od popołudnia nie miałem postoju .
- już niedaleko Pikachu.-powiedziałem do pokemona podążającego za mną.
- Pika !
Uśmiechnołem się i przez najblizsze 20 minut juz sie nie odzywałem. Wsumie to u mnie typowe, nie jestem raczej zbyt rozmowny . Nagle przede mną , jak z nikąt pojawiła sie pewna dziewczyna...
Sprubowałem ją wyminąć , ale na nic sie to nie zdało. Ponownie zastąpiła mi drogę.
- dasz mi przejśc ? - powiedziałem zirytowany...
- najpierw stoczysz ze mna pojedynek .
- co słucham ? - powiedziałem jeszcze bardziej zirytowany.........
- to co słyszałeś .
- ale czemu niby miałbym z tobą walczyć ?
- jestes trenerem pokemonów , a mi przyda się każde dośwaidczenie . NIe jestes pierwszą osoba która tu juz zatrzymałam , więc uwiesz ze nie wygrasz tej dyskusji.
Ta dziewczyna serio mnie denerwóje.... , ale jak jej powiem w jakiej sytuacji jestem to morze mnie zostawi w spokoju.
chyba zbyt dułgo się nie odzywałem bo dziewczyna znów zabrała głos .
- chyba sie nie boisz ,co ?- na jej twazry pojawił się wredny usmiech.
- nie mam czego ....... ale tak sie składa że nie ma ze mną teraz moich pokemonów.
- czy ty myślisz że jestem ślepa ?
- z tego co zaówarzyłem to widzisz dobrze - odpowiedziałem obojętnie.
- ale przecież za toba jest pokemon...
- tak , ale nie mój . Znajoma poprosiła mnie żebym go odebrał . Ma iśc na rutynowe leczenie , a jako że moje pokemony własnie na takim przebywają , zgodziłem się po niego pujśc . Zreszta i tak nie miałem niczego innego do roboty.
Chyba ja zatkało , bo zrobiła taką głupia minę i tylko się na mnie gapiła.
- teraz mogę juz iść ?
wyminołem ją , ale dziewczyna zaraz sie otrząsneła i dogoniła mnie.
- poczekaj !
- co znowu ...?- terz to juz byłem na granicy wytrzymałości . Dziewczyny sa takie głupie....
-sam powiedziałeś że masz pokemony . W takim razie nie myśl sobie że ci odpuszcze .
- heee?
- znajde cię i wtedy stoczymy pojedynek ...
- skoro aż tak bardzo chcesz przegrać...
- jeszcze zobaczymy - i znów usmiechneła się na ten wredny sposób...
Po tych słowach tylko odwruciła się i poszła przed siebie . Oczywiście nie ominełoby sie bez symbolu jej dumy czyli trzaśnięcia mnie w twarz jej bląd kudłami przy odwrocie -,-
- głupie babsko..
- pika!
- tak , tak , myśl sobie ze wiem co mówisz ...
- pika!
- boże..
Ruszyłem dalej .
* w lecznicy pokemonów *
- Ai ! Wreszcie jestes ! dziękuje ci że zgodziłeś się po niego pujść . to precież kawał drogi...
- nie ma problemu. Moje pokemony juz po kontroli ?
- owszem i powiem ci że jestem szczeze zdziwiona ich poziomem zdrowia i moralu .
- sa wysokie ?
- tak , sa i to bardzo !
- i o to chodziło . - uśmiechnołem sie zadowolony.
- tak ! choć , zaprowadzę cie do nich.
Szlismy długim , białym korytarzem . Przy najblizszym zakręcie zatrzymaliśmy sie przy dużych , szklanych drzwiach. Prowadziły do ogrodu na którym odpoczywały pokemony po badaniach . Wyszliśmy na zewnatrz i od razu zaówarzyłem moje pokemony.
- Vulpix ! Ninetales ! Wracamy do domu !- krzyknołem do nich.
< ktoś ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz